Dzień dobry!
Jeśli ktoś trafił na Chlorofilowy Dziennik, z pewnością dysponuje jakąś wiedzą na temat tropikalnych owoców, a więc i o istnieniu karamboli, czy też inaczej starfruita, owocu, który po przekrojeniu ma kształt gwiazdy. Pisałam już o wysiewie karamboli, którą ostatnio coraz częściej można spotkać w naszych marketach.
Tak więc bohaterem dzisiejszego posta będzie bliski kuzyn karamboli, czyli bilimbi (Averrhoa bilimbi)!
Niedojrzałe owoce |
Nazewnictwo
Łacińska nazwa (jak wspominałam przy okazji karamboli) Averrhoa pochodzi od arabskiego astronoma i filozofa Awerroesa, który żył w XII wieku. Drugi człon łacińskiej nazwy jest już większym wyzwaniem, ale i to udało mi się odszyfrować dość szybko. Bilimbi pochodzi od jednej z lokalnych nazw tego owocu, co ciekawe zarówno w Indiach jak i w nieco przekształconej formie w Malezji i Indonezji.
Brytyjscy kolonizatorzy tamtejszych rejonów wymyślili jednak własną nazwę dla tego drzewa. Pierwsze co przyszło do głowy podróżnikom z Europy po zobaczeniu owoców, to po prostu ogórki, dlatego można się spotkać z określeniem cucamber tree.
W języku polskim owoc ten nie ma własnej nazwy, bo raczej żaden okaz nie dotarł do naszego kraju, dlatego dla ułatwienia, będę poniżej używać po prostu bilimbi, jako naszej nazwy:)
Źródło:plantillustrations.org |
Historia i pochodzenie
Tak jak i karambola, tak i bilimbi nie ma zbyt szalonej i zakręconej historii. Roślina ta, podobnie jak sama karambola pochodzi z rejonów Południowo-Wschodniej Azji, a konkretnie Malezji, Indonezji oraz Filipin. Najprawdopodobniej pierwotnie występowała tylko na grupie wysp należących do Indonezji, nazywanych Molukami. Są to wyspy znane głównie z tego, że są ojczyzną roślin, z których wytwarza się przyprawy korzenne (goździki czy gałka muszkatołowa).
Moluki były ważnym miejscem dla handlarzy zarówno lokalnych, jak i portugalskich, niderlandzkich, arabskich, więc nic dziwnego że roślina ta rozniesiona była łatwo po całej okolicy - innych wyspach Indonezji, Filipinach, Malezji i Singapuru, a następnie Tajlandii, Indii, aż do rejonów Zanzibaru i wschodniej Afryki.
W 1790 roku Averrhoa bilimbi zostało wprowadzone w Nowym Świecie, tam gdzie mogło - roślina nie była trudna do utrzymania przy życiu na statku i wysianiu. Tak więc rozprzestrzeniono bilimbi najpierw na tropikalnych wyspach Ameryki - Kubie czy Jamajce, a następnie w Środkowej i Południowej Ameryce.
Opis
Averrhoa bilimbi jest bardzo podobne z wyglądu do karamboli czy też liściokwiatu kwaśnego (niestety niezbyt chwytliwa nazwa, ale to ciekawa roślina owocowa:)). Averrhoa należy do rodziny Oxalidaceae, czyli szczawikowate.
Jest to raczej małe lub średnie drzewo owocowe, osiągające maksymalnie 10 metrów wysokości. Ma dość miły dla oka pokrój - krótki pień, który rozgałęzia się na kilka stron, jednak gałęzie wciąż skierowane są raczej ostro w górę. Z kolei gałęzie zakończone są pióropuszem liści.
Liście są wiecznie zielone, naprzemienne, nieparzysto złożone z 11-37 listków. Pojedynczy liść osiąga długość około 30 centymetrów, ale zdarza się, że bywają i dłuższe, nawet do 60 cm. Są one bardzo delikatne i dość ruchome - w zależności od pory dnia lub natężenia światła słonecznego mogą się składać lub rozkładać (choć nie jest to aż tak dynamiczne jak u mimozy).
Kwiaty są raczej drobne, występują na starszych gałęziach lub nawet pniu - pojawia się zjawisko kauliflorii - wyrastając w grupach. Mają charakterystyczną, ciemno purpurową barwę, i złożone są z pięciu płatków. Wywarzają także miły zapach zachęcający do zapylenia.
Owoce, czyli to co najważniejsze, z kształtu przypominają ogórki. Są raczej owalne, długości około 4-10 centymetrów. Nie mają wyraźnego żebrowania jak u starfruita. Barwa owocu jest jasnozielona lub żółta, w zależności od stopnia dojrzenia, a skórka błyszcząca. U ogonka znajdują się pozostałości po kwiatach - pięć jakby włosków.
W smaku bilimbi jest bardzo zbliżone do karamboli, jednak różni się tym, że jednak jest kwaśniejszy od swojej kuzynki. Na szczęście ponoć na Filipinach odkryto odmianę o słodkich owocach, więc może uda się kiedyś spróbować obu wersji smakowych:)
Kwiaty |
Uprawa i rozmnażanie
Ta część jest tutaj w sumie trochę jako dodatek - ciekawostka, ponieważ nawet w rejonach Azji niełatwo jest dostać czy spotkać bilimbi, więc ciężko byłoby ją uprawiać na parapecie. Jeśli jednak ktoś skusiłby się na zakup nasion w jakimś sklepie internetowym, dobrze jednak co nieco wiedzieć o hodowli doniczkowej, prawda? ;)
Ogólnie warunki uprawy Averrhoa bilimbi są bardzo podobne, jeśli nie identyczne jak karamboli (jakie to warunki pisałam tutaj w kilku postach). Przede wszystkim roślina ta nie znosi spadku temperatury poniżej 5-10 stopni, szczególnie młode rośliny. W młodości siewki nie mają dostępu do dużej ilości światła słonecznego, dlatego na spokojnie możemy uprawiać je w ciemniejszych pomieszczeniach.
Jednak najważniejszą rzeczą w uprawie doniczkowej tej rośliny egzotycznej jest kwaśny odczyn gleby, która z kolei powinna być stale wilgotna. Bez tego roślina bardzo szybko uschnie, ponieważ nie będzie miała jak pobrać środków odżywczych.
Ja się o nią staram od nasion, ale mi nie wychodzi.Jednak próbuje dalej.
OdpowiedzUsuńOwoc podobny wizualnie do pawpaw, który u nas ładnie aklimatyzuje się i rośnie w gruncie.
OdpowiedzUsuńJestem obecnie na Seszelach i bilimbi zdaje się byc miejscowym specjałem. Pyszne, kwaśne, można robić z nim drinki, zapiekać z ryba (zamiast cytryny), dodane do coli też wspaniałe! Szkoda, ze nie ma ich w pl :(
OdpowiedzUsuń