Dzień dobry!
Po dwóch, pełnych latach spędzonych w Chinach czas na post z jakiegoś chińskiego ogrodu botanicznego! W końcu! Ogólnie udało mi się odwiedzić do tej pory trzy ogrody botaniczne na terenie Chin (Shanghai, Changsha i teraz Sanya) plus jeden w Hong Kongu. Póki co pojawił się tylko post o roślinnym Hong Kongu. Czas więc na roślinny Hainan!
Zacznijmy więc od zlokalizowania prowincji Hainan i miasta Sanya, pod którym znajduje się ogród botaniczny o którym dziś troszkę napiszę! Hainan jest wyspą leżącą na południe od Chin i na wschód od Wietnamu. Z tego względu klimat na wyspie jest mniej więcej zbliżony do tego w Wietnamie czy Malezji.
W zieleni miejskiej dominują palmy, w znakomitej większości te same, które spotkałam w ogrodzie botanicznym w Singapurze (który to jest wg mnie najlepszym ogrodem botanicznym). Kolorystycznie zwracała na siebie uwagę Bismarckia nobilis, czyli palma Bismarcka, o szaro-niebieskim zabarwieniu liści. Oprócz niej pojawiła się także bardzo popularna palma kokosowa (Cocos nucifera) czy palmy z rodziny Arekowatych, jak choćby rojstonera królewska (Roystonea regia).
Z innych roślin, pojawił się też Płomień Afryki (Delonix regia), którego to kwiat umieściłam w miniaturce, tamaryndowiec (udało mi się spotkać całą aleję wysadzoną tymi drzewami, dzięki którym pojawi się post o kwiatach tego drzewa), niekiedy nawet eukaliptusy i akacje. Sporadycznie, raczej wysiana na dziko pojawiała się papaja. Występowały też tutaj różne gatunki fikusów, bambusów, róża chińska (Hibiscus rosa-sinensis) czy rośliny tworzące namorzyny.
Przejdźmy już do najważniejszej części, czyli ogrodu botanicznego. Na wyspie znajdują się trzy ogrody botaniczne, do tego wiele parków "Lasy Tropikalne" stworzonych tylko i wyłącznie w celach turystycznych. Odwiedziłam ten najbliższy miasta Sanya, czyli Nantian Tropical Botanical Garden.
Ogród ten był dość spory, podzielony na kilka części - ogród palm, szklarnie z kaktusami, ogród chińskich znaków zodiaku czy rośliny użytkowe, które mnie oczywiście interesowały najbardziej. Wadą ogrodu był jednak typowy chaos i brak podpisów przy roślinach, sugerujący, iż od otwarcia nie zadbano za bardzo o dalszą pielęgnację. Był to ogród raczej turystyczny niż naukowy, to trzeba przyznać.
Swoje kroki skierowałam w pierwszej kolejności w kierunku dającym najmniej nadziei na zobaczenie czegoś ciekawego, co po krótkim czasie okazało się strzałem w dziesiątkę - zaczął się ogród z roślinami owocowymi. Pierwszym zaskoczeniem była ogromna wręcz ilość krzaczków noni (tzw Morwa Indyjska, czyli Morinda citrifolia), które posiadały dojrzałe owoce a także kwiaty. Jeśli jesteście zainteresowani tą rośliną dajcie znać:)
W dalszej części pojawiło się kilka bananowców, niestety nieopisanych, a także Wax Apple, czyli krzaczki czapetki (Syzygium samarangense), o której z pewnością pojawi się post. Muszę przyznać, iż mimo średniej organizacji w ogrodzie, mimo wszystko trafiłam w idealny moment kwitnienia lub owocowania wielu ciekawych roślin, dzięki czemu dostałam materiały do postów na co najmniej miesiąc:)
Oprócz czapetki samarangijskiej w ogrodzie pojawił się jej afrykańsko-azjatycki kuzyn Syzygium cumini, czyli czapetka kuminowa, ogromne drzewo rosnące z dala od ścieżki, więc nie było szans wypatrzyć kwiatów, czy owoców, ale jest to także interesujący przedstawiciel rodziny Mirtowatych o jadalnych owocach
Z innych roślin, rosły tu także nieśpliki, synsepal, nanercz zachodni (Anacardium occidentale), dający nerkowce, tropikalne wiśnie, kakaowce (Theobroma cacao), chlebowiec właściwy (Artocarpus altilis), blisko spokrewniona z jackfruitem roślina, również o jadalnych owocach. Jeśli już o jackfruicie wspominam, to owszem i to drzewo również się tutaj znalazło.
Według mnie ogród zawierał dwie "gwiazdy programu", jedną z nich było drzewo oskomianu pospolitego, znanego bardziej pod nazwą karambola (Averrhoa carambola), o której pisałam już wielokrotnie, a nawet jej kuzyn bilimbi pojawił się na blogu. Niezwykłą rzeczą, dzięki której wspominam o tej roślinie z taką uwagą jest to, że trafiłam idealnie w moment kwitnienia i owocowania, dzięki czemu zaktualizuję post o uprawie karamboli, a także najprawdopodobniej pojawi się nowy post o kwiatach tego gatunku. Mam nadzieję, że jesteście tak samo podekscytowani jak ja! :)
Drugą niespodzianką, na którą trafiłam bardzo niespodziewanie, ponieważ już poza częścią z roślinami użytkowymi była maleńka plantacja wanilii płaskolistnej (Vanilla planifolia) w ogrodzie Chińskich Znaków Zodiaku. Bardzo ciekawe miejsce, a co najważniejsze przyjrzałam się, jak to się naprawdę robi w rzeczywistości. Dodatkowo rośliny zawierały owoce! Także spodziewajcie się też posta na ten temat:)
Z ciekawych roślin nie mogę nie napisać o pigwicy właściwej, czy inaczej sapodilli (Manilkara zapota) dającej brązowe, słodkie owoce kształtu mango. Udało mi się spotkać owocujące drzewa przy jednej z odwiedzonych świątyń, już poza ogrodem botanicznym. Jest to kolejny ciekawy owocowy gatunek czekający na swoje miejsce na blogu.
Tylko teraz pytanie, od której rośliny powinnam zacząć pisanie?:)
Roślinny Hainan
Zacznijmy więc od zlokalizowania prowincji Hainan i miasta Sanya, pod którym znajduje się ogród botaniczny o którym dziś troszkę napiszę! Hainan jest wyspą leżącą na południe od Chin i na wschód od Wietnamu. Z tego względu klimat na wyspie jest mniej więcej zbliżony do tego w Wietnamie czy Malezji.
W zieleni miejskiej dominują palmy, w znakomitej większości te same, które spotkałam w ogrodzie botanicznym w Singapurze (który to jest wg mnie najlepszym ogrodem botanicznym). Kolorystycznie zwracała na siebie uwagę Bismarckia nobilis, czyli palma Bismarcka, o szaro-niebieskim zabarwieniu liści. Oprócz niej pojawiła się także bardzo popularna palma kokosowa (Cocos nucifera) czy palmy z rodziny Arekowatych, jak choćby rojstonera królewska (Roystonea regia).
Palma kokosowa, a po lewej szara Bismarckia |
Zbliżenie na Bismarckię |
Z innych roślin, pojawił się też Płomień Afryki (Delonix regia), którego to kwiat umieściłam w miniaturce, tamaryndowiec (udało mi się spotkać całą aleję wysadzoną tymi drzewami, dzięki którym pojawi się post o kwiatach tego drzewa), niekiedy nawet eukaliptusy i akacje. Sporadycznie, raczej wysiana na dziko pojawiała się papaja. Występowały też tutaj różne gatunki fikusów, bambusów, róża chińska (Hibiscus rosa-sinensis) czy rośliny tworzące namorzyny.
Tamaryndowa aleja |
Ogród Botaniczny
Przejdźmy już do najważniejszej części, czyli ogrodu botanicznego. Na wyspie znajdują się trzy ogrody botaniczne, do tego wiele parków "Lasy Tropikalne" stworzonych tylko i wyłącznie w celach turystycznych. Odwiedziłam ten najbliższy miasta Sanya, czyli Nantian Tropical Botanical Garden.
Ogród ten był dość spory, podzielony na kilka części - ogród palm, szklarnie z kaktusami, ogród chińskich znaków zodiaku czy rośliny użytkowe, które mnie oczywiście interesowały najbardziej. Wadą ogrodu był jednak typowy chaos i brak podpisów przy roślinach, sugerujący, iż od otwarcia nie zadbano za bardzo o dalszą pielęgnację. Był to ogród raczej turystyczny niż naukowy, to trzeba przyznać.
Swoje kroki skierowałam w pierwszej kolejności w kierunku dającym najmniej nadziei na zobaczenie czegoś ciekawego, co po krótkim czasie okazało się strzałem w dziesiątkę - zaczął się ogród z roślinami owocowymi. Pierwszym zaskoczeniem była ogromna wręcz ilość krzaczków noni (tzw Morwa Indyjska, czyli Morinda citrifolia), które posiadały dojrzałe owoce a także kwiaty. Jeśli jesteście zainteresowani tą rośliną dajcie znać:)
Owoc noni |
W dalszej części pojawiło się kilka bananowców, niestety nieopisanych, a także Wax Apple, czyli krzaczki czapetki (Syzygium samarangense), o której z pewnością pojawi się post. Muszę przyznać, iż mimo średniej organizacji w ogrodzie, mimo wszystko trafiłam w idealny moment kwitnienia lub owocowania wielu ciekawych roślin, dzięki czemu dostałam materiały do postów na co najmniej miesiąc:)
Oprócz czapetki samarangijskiej w ogrodzie pojawił się jej afrykańsko-azjatycki kuzyn Syzygium cumini, czyli czapetka kuminowa, ogromne drzewo rosnące z dala od ścieżki, więc nie było szans wypatrzyć kwiatów, czy owoców, ale jest to także interesujący przedstawiciel rodziny Mirtowatych o jadalnych owocach
Z innych roślin, rosły tu także nieśpliki, synsepal, nanercz zachodni (Anacardium occidentale), dający nerkowce, tropikalne wiśnie, kakaowce (Theobroma cacao), chlebowiec właściwy (Artocarpus altilis), blisko spokrewniona z jackfruitem roślina, również o jadalnych owocach. Jeśli już o jackfruicie wspominam, to owszem i to drzewo również się tutaj znalazło.
Liście chlebowca właściwego |
Czapetka kuminowa |
Według mnie ogród zawierał dwie "gwiazdy programu", jedną z nich było drzewo oskomianu pospolitego, znanego bardziej pod nazwą karambola (Averrhoa carambola), o której pisałam już wielokrotnie, a nawet jej kuzyn bilimbi pojawił się na blogu. Niezwykłą rzeczą, dzięki której wspominam o tej roślinie z taką uwagą jest to, że trafiłam idealnie w moment kwitnienia i owocowania, dzięki czemu zaktualizuję post o uprawie karamboli, a także najprawdopodobniej pojawi się nowy post o kwiatach tego gatunku. Mam nadzieję, że jesteście tak samo podekscytowani jak ja! :)
Drugą niespodzianką, na którą trafiłam bardzo niespodziewanie, ponieważ już poza częścią z roślinami użytkowymi była maleńka plantacja wanilii płaskolistnej (Vanilla planifolia) w ogrodzie Chińskich Znaków Zodiaku. Bardzo ciekawe miejsce, a co najważniejsze przyjrzałam się, jak to się naprawdę robi w rzeczywistości. Dodatkowo rośliny zawierały owoce! Także spodziewajcie się też posta na ten temat:)
Z ciekawych roślin nie mogę nie napisać o pigwicy właściwej, czy inaczej sapodilli (Manilkara zapota) dającej brązowe, słodkie owoce kształtu mango. Udało mi się spotkać owocujące drzewa przy jednej z odwiedzonych świątyń, już poza ogrodem botanicznym. Jest to kolejny ciekawy owocowy gatunek czekający na swoje miejsce na blogu.
Niedojrzały owoc Manilkara zapota |
Tylko teraz pytanie, od której rośliny powinnam zacząć pisanie?:)
Mega ciekawe roślinki! :P Szczególnie Hainan
OdpowiedzUsuń