Po raz kolejny udało mi się trafić na nasionko Drzewa Mydlanego (Sapindus mukorossi).
Pomimo zastosowania się do tej instrukcji, z poprzednim nasionkiem popełniłam jeden, malutki błąd. Okrywa nasiona jest bardzo twarda (zwłaszcza sądząc po tym, że utłukłam go ze trzy razy w granitowym moździerzu nim zrozumiałam, czemu owoc nie chce się zgnieść, a na powierzchni nie było śladu :) ) Dlatego w tym przypadku należy koniecznie uszkodzić okrywę, żeby nasiono mogło łatwo skiełkować.
I tutaj mamy poważne wyzwanie, gdyż pilnik do paznokci jest raczej mało skuteczny, nóż mało poręczny... W domowych warunkach będzie ciężko zadrapać powierzchnię nasionka. W ruch poszła mała piłka do drewna w scyzoryku. Czy zadrapania były wystarczająco głębokie (bo zbyt głębokie to raczej nie były i wnętrze nie jest uszkodzone) to się okaże na dniach.
Nasiono trafiło na gazę i będzie moczone w wodzie przez kilka dni. Jeśli trochę "spuchnie" to jesteśmy na dobrej drodze:)
A jak Wam idzie hodowla drzewka mydlanego? :)
Tags:
Drzewo mydlane