Dzień dobry!
Być może już wspominałam o tym, że kocham tę chińską sezonowość? U nas większość warzyw i owoców (z wyjątkiem tych tropikalnych oczywiście) dostępna jest niemal cały rok. Tutaj - w Chinach - sytuacja wygląda zupełnie inaczej, więc takiej trzciny cukrowej czy orzeszków lotosu nie spotkamy cały rok, a tylko w czasie, kiedy dana roślina raczy dać plony;)
Tak więc zimą czas na kolejne owoce, rośliny o której już kilka razy pisałam, czyli morwy białej (Morus alba), które tutaj wyglądają nieco inaczej niż u nas. Także dziś małe porównanie!
Jeszcze nim przejdziemy do porównania, chciałabym tylko wspomnieć, że morwa biała (Morus alba) jest często mylona z morwa czarną (Morus nigra), a to całe zamieszanie spowodowane jest barwą owoców. Często w sklepach czy słabszych szkółkach można nawet natrafić na sadzonkę morwy czarnej, która w naszym klimacie nie ma szans, i co ważniejsze, wcale morwą czarną nie jest.
Po prostu od barwy owoców losowo nadawana morwie jest nazwa białej, czarnej czy nawet czerwonej, co jest błędne i zupełnie nieprawidłowe.
Więcej o rozróżnianiu morw jeszcze napiszę osobnego posta w niedługim czasie:)
Muszę przyznać, że morwa biała nie cieszy się jakąś super popularnością obecnie w Polsce. I nawet nie mówię tu o samych owocach, których chyba nigdy nie widziałam w sprzedaży (może widzieliście, a mnie coś ominęło?), ale i o roślinach. Z rzadka spotyka się jakieś stare okazy w zupełnie niespodziewanych miejscach, czasem jakieś dzikie drzewa na obrzeżach czy w starych, zapuszczonych sadach.
Z tego co wiem, morwę sadzą tylko zapaleńcy tacy jak na przykład ja, lub sadzona jest ozdobna (nie owocowa) odmiana płacząca (Morus alba 'Pendula').
Nic dziwnego, skoro owoce morwy białej w Polsce nie są zbyt wartościowe, czyli smaczne i duże, w porównaniu z innymi roślinami sadowniczymi typu wiśnie, czereśnie. Mi udało się napotkać (i spróbować!) trzy owocujące osobniki morwy białej (dwie w Krakowie i jedną we Wrocławiu), no i muszę powiedzieć, że ani jeden owoc nie był zbyt spektakularny w smaku.
Przede wszystkim owoce morwy w Polsce są mdłe. Są soczyste, jednak brak im tego czegoś. Są też drobne, najmniejsze jakie spotkałam miały około 1 cm długości, największe około 1,5. Co ciekawe owoce barwy białej napotkałam w większej ilości w Krakowie niż we Wrocławiu, gdzie owoce były z kolei czarne.
Kolejną, chyba ważną z punktu widzenia smaku był kolor soku, ponieważ musicie wiedzieć, że owoce te są bardzo delikatne i łatwo puszczają sok. I tutaj ciekawostka, ponieważ sok z czarnych owoców był fioletowo-czarny, czym zdecydowanie różni się od tych chińskich morw:)
I przechodzimy teraz do czegoś zupełnie odmiennego od polskiej morwy białej, czyli owoców w Chinach. Było to coś, za czym wyglądałam od samego przyjazdu do Chin - przecież morwa właśnie stąd pochodzi, więc chyba powinna być tutaj bardzo popularna? Otóż... nie do końca.
Aby dostać owoce morwy białej w Chinach, również trzeba się nieco namęczyć, ale nie jest to aż tak trudne jak u nas:)
Po pierwsze owoc ten występuje tylko sezonowo i w mojej prowincji pojawia się w okolicach zimy - styczeń, luty, czy nawet marzec, to ten moment. Jednak ze względu na to, że drzewka te rosną raczej na prywatnych działkach czy ogródkach, oraz ze względu na delikatność owoców, ich cena i dostępność jest... niesatysfakcjonująca.
Mimo wszystko, można spotkać ją zarówno w marketach, zapakowaną w plastikowe koszyczki, jak i u ulicznych sprzedawców, którzy zazwyczaj sprzedają owoce z własnych drzewek.
I wreszcie dochodzimy do najważniejszego - czy jest różnica w smaku? Tak! I to duża!
Przede wszystkim, owoce te nie są tak mdłe jak polskie. Są soczyste, i w zależności od odmiany w różnym stopniu słodkie. Te ze zdjęcia powyżej były naprawdę dobre i nawet nie wiem kiedy zniknęły ;)
No i chyba najważniejsza różnica, widoczna gołym okiem to rozmiar owocu Morus alba, ponieważ chińskie morwy są niemal dwa lub trzy razy większe od tych polskich! I co do mojej obserwacji co do barwy soku jaki puszczają te owoce, jest on czerwony, trochę jak po wiśniach - może tutaj ukryty jest klucz do tego by szukać odpowiednich roślin do uprawy pod owoce?
Być może jest to kwestia klimatu, a być może odpowiedniej odmiany, jednak zdecydowanie te chińskie wygrywają to mini-porównanie.
A co Wy myślicie? Próbowaliście owoców morwy? Jak Wam smakowały?:)
PS: Od razu możecie zobaczyć, jak zmieniła się moja zdolność robienia zdjęć, ponieważ zdjęcia dodawane są chronologicznie i między niektórymi jest różnica kilku lat;)
Owoc morwy białej (Morus alba) zebrany z dzikiego okazu w Krakowie |
Po prostu od barwy owoców losowo nadawana morwie jest nazwa białej, czarnej czy nawet czerwonej, co jest błędne i zupełnie nieprawidłowe.
Więcej o rozróżnianiu morw jeszcze napiszę osobnego posta w niedługim czasie:)
Czarne owoce morwy białej z Polski |
Morwa biała w Polsce
Muszę przyznać, że morwa biała nie cieszy się jakąś super popularnością obecnie w Polsce. I nawet nie mówię tu o samych owocach, których chyba nigdy nie widziałam w sprzedaży (może widzieliście, a mnie coś ominęło?), ale i o roślinach. Z rzadka spotyka się jakieś stare okazy w zupełnie niespodziewanych miejscach, czasem jakieś dzikie drzewa na obrzeżach czy w starych, zapuszczonych sadach.
Z tego co wiem, morwę sadzą tylko zapaleńcy tacy jak na przykład ja, lub sadzona jest ozdobna (nie owocowa) odmiana płacząca (Morus alba 'Pendula').
Nic dziwnego, skoro owoce morwy białej w Polsce nie są zbyt wartościowe, czyli smaczne i duże, w porównaniu z innymi roślinami sadowniczymi typu wiśnie, czereśnie. Mi udało się napotkać (i spróbować!) trzy owocujące osobniki morwy białej (dwie w Krakowie i jedną we Wrocławiu), no i muszę powiedzieć, że ani jeden owoc nie był zbyt spektakularny w smaku.
Przede wszystkim owoce morwy w Polsce są mdłe. Są soczyste, jednak brak im tego czegoś. Są też drobne, najmniejsze jakie spotkałam miały około 1 cm długości, największe około 1,5. Co ciekawe owoce barwy białej napotkałam w większej ilości w Krakowie niż we Wrocławiu, gdzie owoce były z kolei czarne.
Kolejną, chyba ważną z punktu widzenia smaku był kolor soku, ponieważ musicie wiedzieć, że owoce te są bardzo delikatne i łatwo puszczają sok. I tutaj ciekawostka, ponieważ sok z czarnych owoców był fioletowo-czarny, czym zdecydowanie różni się od tych chińskich morw:)
Czarne owoce morwy białej w Chinach |
Morwa biała w Chinach
I przechodzimy teraz do czegoś zupełnie odmiennego od polskiej morwy białej, czyli owoców w Chinach. Było to coś, za czym wyglądałam od samego przyjazdu do Chin - przecież morwa właśnie stąd pochodzi, więc chyba powinna być tutaj bardzo popularna? Otóż... nie do końca.
Aby dostać owoce morwy białej w Chinach, również trzeba się nieco namęczyć, ale nie jest to aż tak trudne jak u nas:)
Po pierwsze owoc ten występuje tylko sezonowo i w mojej prowincji pojawia się w okolicach zimy - styczeń, luty, czy nawet marzec, to ten moment. Jednak ze względu na to, że drzewka te rosną raczej na prywatnych działkach czy ogródkach, oraz ze względu na delikatność owoców, ich cena i dostępność jest... niesatysfakcjonująca.
Mimo wszystko, można spotkać ją zarówno w marketach, zapakowaną w plastikowe koszyczki, jak i u ulicznych sprzedawców, którzy zazwyczaj sprzedają owoce z własnych drzewek.
I wreszcie dochodzimy do najważniejszego - czy jest różnica w smaku? Tak! I to duża!
Przede wszystkim, owoce te nie są tak mdłe jak polskie. Są soczyste, i w zależności od odmiany w różnym stopniu słodkie. Te ze zdjęcia powyżej były naprawdę dobre i nawet nie wiem kiedy zniknęły ;)
No i chyba najważniejsza różnica, widoczna gołym okiem to rozmiar owocu Morus alba, ponieważ chińskie morwy są niemal dwa lub trzy razy większe od tych polskich! I co do mojej obserwacji co do barwy soku jaki puszczają te owoce, jest on czerwony, trochę jak po wiśniach - może tutaj ukryty jest klucz do tego by szukać odpowiednich roślin do uprawy pod owoce?
Być może jest to kwestia klimatu, a być może odpowiedniej odmiany, jednak zdecydowanie te chińskie wygrywają to mini-porównanie.
Żeby nie było, że wybrałam do zdjęć największe okazy - chińskie morwy białe:) |
PS: Od razu możecie zobaczyć, jak zmieniła się moja zdolność robienia zdjęć, ponieważ zdjęcia dodawane są chronologicznie i między niektórymi jest różnica kilku lat;)
Morwa czarna jest wyśmienita, ale przemarza wiosną w moim regionie. Zdobyłem sadzonki amerykanskich mieszańców, które też podobno są dobre
OdpowiedzUsuńPróbowałam owoce białej, jedno drzewo rośnie niedaleko od mojego domu - faktycznie, nic spektakularnego. Za to miałam okazję próbować suszonych, zarówno samych, sprzedawanych jako obniżacz cukru we krwi, jak i w mieszance z innymi suszonymi owocami. I te były bardzo smaczne:)
OdpowiedzUsuń