Dzień dobry!
Jakiś czas temu pokazywałam wam owoce indyjskiego agrestu, a właściwie liściokwiatu garbnikowego (Phyllanthus emblica), które nazywane są również amlą i to właśnie pod nią jest chyba najbardziej znana. Jak możecie się domyślać nie mogłam się powstrzymać przed wybraniem kilku nasion i ich wysianiu, czego efekty dziś Wam opiszę w tym poście.
Siew krok po kroku
O tym jaką mniej więcej jest rośliną liściokwiat garbnikowy wspominałam w poprzednim poście, zresztą tak samo o wydobywaniu i otwieraniu się nasion, więc jeśli chcecie sobie doczytać, zapraszam do postu o Indyjskim agreście.
Teraz możemy więc przejść do tego jak wysiewałam moje liściokwiaty, co się z nimi dalej działo i jak szybko!
Po lewej właściwe nasiona, po prawej możecie zobaczyć łupiny, które je okrywały. |
1. Nasiona
W poprzednim poście pokazywałam Wam wnętrze owocu i coś co uznałam za nasiona. Okazało się, że o co brałam za nasiona (i zdaje się nie tylko ja) to tak naprawdę wybuchające po przeschnięciu kapsułki zawierające po kilka mniejszych nasionek, co odkryłam głównie dzięki mojemu lenistwu :)
Także jeśli chcecie zakupić nasiona przez internet pamiętajcie, że mogą one być w dwóch formach i w sumie chyba lepiej kupić nie otwarte jeszcze kapsułki z nasionami, ponieważ oznacza to, że są one w miarę świeże (żeby się otworzyły, trzeba je przesuszyć). Także w przypadku kiedy macie nasiona, która najprawdopodobniej przeleżały chwilę dobrze jest je przemoczyć w cieplej wodzie około 12 godzin.
Kiełkujące nasiona (8 marca 2021) |
2. Kiełkowanie
Moje nasiona po zebraniu (a było ich całkiem sporo) bez moczenia trafiły od razu do plastikowego pojemnika z pokrywką, w której umieściłam ziemię uniwersalną. Nasiona znajdowały się mniej więcej na powierzchni - nie przysypywałam ich za bardzo kolejną warstwą ziemii, ponieważ doszłam do wniosku, że w naturze bardzo podobnie by się wysiały.
Moim początkowym błędem był wysiew zimą, a dokładnie drugiego lutego, przez co nasiona miały na starcie troszkę zimno. Dopiero po tygodniu zorganizowałam im kocyk elektryczny. Wam radzę po prostu umieścić nasiona w ciepłym miejscu - zimą na przykład na parapecie nad grzejnikiem (którego ja niestety nie posiadam w Chinach) lub latem - na słonecznym parapecie. Zdecydowanie polecam temperatury w okolicach 20-25° Celsjusza.
W internecie polecana jest także metoda w woreczku strunowym lub po prostu bez wody, ale w wilgotnym papierze lub gazie.
Amla powinna wykiełkować już po 7 dniach, jednak u mnie pierwsze kiełki pojawiły się po miesiącu, choć z tego co wyczytałam, może to potrwać nawet dłużej.
Czteromiesięczne siewki liściokwiatu |
3. Przesadzanie
Kolejnym krokiem w wysiewaniu liściokwiatu garbnikowego było rozsadzenie moich młodych roślinek. Nie robimy tego zaraz po skiełkowaniu - trzeba troszkę odczekać. W moim przypadku rozsadziłam moje amle po około 4 miesiącach od wysiewu kiedy rośliny miały już właściwe liście, były trochę wyrośnięte i były w stanie bez uszkodzeń przeżyć rozdzielenie.
Tak więc po czterech miesiącach rozsadziłam wszystkie roślinki do osobnych pojemników. Większość nasion skiełkowała, jednak przez wahania temperatury nie wszystkie dotarły poza etap liścieni. Mimo to nadal miałam dość pokaźne stado liściokwiatów - 11 sztuk.
4. Wzrost
W ciągu kolejnych trzech miesięcy małe amle urosły prawie dwókrotnie, wypuściły więcej liści (które niesamowicie kojarzą mi się z liściami tamaryndowca). Niestety jedną ich wadą jest to, że dość słabo trzymają pion i są raczej delikatne, tak więc raczej opierają się o otoczenie niż rosną w górę. Obecnie moje Indyjskie agresty mają koło 15-30 cm wysokości.
Kolejnym wyzwaniem dla mnie będzie przetrwanie zimy w południowych Chinach :)
Jeśli podoba Ci się to co robię daj znać!
Jestem też ciekawa czy słyszeliście o amli i czy ktoś ma jakieś doświadczenia w jej uprawie z nasion :)
Witaj. Moje nasionka właśnie się moczą. Jestem ciekawa czy doczekałaś się owoców lub może wiesz po ilu latach można się ich spodziewać. Ja będę ją uprawiać na balkonie w północnej Polsce. Pozdrawiam i dziękuję za ten wpis o tym owocku 😊
OdpowiedzUsuńNiestety moje amle nie dały rady przeżyć chińskiej zimy i wszystkie umarzły, z mojego doświadczenia młode roślinki są wrażliwe na mrozy i wszelkie zmiany klimatu/temperatury/ustawienia. Myślę, że doczekanie się owoców czy kwiatów to tak minimum 10 lat, ale przyznam szczerze, że nie jestem pewna jak to będzie w naszych warunkach :)
Usuń